m

profilki
profilki
profilki
profilki

środa, 24 sierpnia 2016

Jarmark św. Dominika


   W te wakacje spędziłam lato na morzem, a konkretnie w Gdańsku. Potem byłam na Kaszubach. Nie powiem, bo podoba się mi nad morzem, zwłaszcza jeśli mowa wspaniałej architekturze starego miasta w Gdańsku (chyba podoba mi się bardziej jak Kraków, choć i to miasto ma swój urok). No i lato jest tam bardziej znośne niż tutaj u mnie. Jednak dużo bardziej pragnę jechać w góry. Tak bardzo mi za nimi tęskno, że nie mogę się doczekać kiedy znów będę planować wyjazd i pakować swój 60 litrowy plecak. Ale niestety takie podróże są droższe niż wycieczka nad morze zwłaszcza kiedy ma się tam rodzinę. Postanowiłam, że ich odwiedzę, a przy okazji zobaczę co ciekawego dzieje się na jarmarku św. Dominika, który jak co roku odbywa się pod koniec lipca. Dawno mnie tam nie było. Wiele razy tam byłam mając gdzieś 8-14 lat. Ostatnim razem byłam chyba w pierwszej czy drugiej klasie liceum tj. 5-4 lata temu.
Byłam, zobaczyłam, obeszłam cały jarmark, widziałam... i co? I nic, z przykrością muszę stwierdzić, że z roku na rok to coraz większy tam bubel tzn. chińskie gówno. Nie warte, żeby nawet na to spojrzeć. Mimo to, jednak zdarzają się perełki. Rzeczy warte zwrócenia uwagi i kupienia. Choć niestety nie na mój portfel. Bo jak już coś porządnego się znajdzie to i drogie jest. I tych wartościowych rzeczy było całkiem sporo, które bardzo mi się podobały. Głównie robione przez artystów np. obrazy, ręcznie szyte laleczki, gliniane garnki i kubki, ubrania również szyte ręcznie, torby ze skóry, ubranka dla dzieci też szyte ręcznie, nieco artystycznej biżuterii można też na jarmarku spotkać, no i obędzie się też bez jedzenia, które z łatwością można tam dostać. No i jak zawsze jest tam handel "rupieciami" czyli stare obrazy, dywany, naczynia metalowe, telefony, krzesła, stoły, ramy, lampy naftowe czy nie czyli wszystko dla fanów antyków.. Tych rupieci to jedynie co mnie interesuje to aparaty analogowe.


   Ale co jest najciekawsze w całym targu, prócz tego czym obecnie handlują? Historia i to dość długa, ponieważ owy jarmark ma aż 756 lat, jego początki sięgają XIII  wieku, a dokładnie 1260 roku. Pewnie liczyłby więcej, gdyby nie fakt, że został przerwany z powodu konfliktu i przywrócony dopiero długo po II wojnie światowej. Po 33 latach czyli w 1972 roku został wznowiony.
Przejdźmy jednak do początków historii tego jarmarku. Jak już wspomniałam tradycja jego trwa niemalże ponad 750 lat, czyli odkąd został on ustanowiony bullą papieską Aleksandra IV na wniosek Dominikanów. Stąd właśnie jego nazwa.
Jarmark miał na celu nakłonienie wiernych do uczestnictwa we mszy odpustowej w dzień św. Dominika (wówczas 4 sierpnia), dzięki, której można było otrzymać 100 dni zwolnienia z czyśćca. P godz. 12:00 rozbrzmiewały dzwony obwieszczające rozpoczęcie Jarmarku na placu Dominikańskim. Ludowy festyn pierwotnie służył nabożnym modłom i zabawie, a później przekształcił się w imprezę handlowo-kulturalną o dużym znaczeniu dla miasta. Początkowo odbywał się na placu Dominikańskim, ale wraz z postępującym rozwojem targu plac szybko okazał się zbyt mały i Jarmark przeniósł się w okolice Wałów Jagiellońskich i ul. Długiej. Zaczęły powstawać nowe dodatkowe place targowe, takie jak Targ Drzewny, Sienny, Węglowy, Wąchany, Rybny, których nazwy pochodziły od towarów, jakimi na nich handlowano, oprócz Długiego Targu, którego nazwa pochodzi od jego kształtu.
Na sierpniowe Jarmarki do portu Gdańskiego przybywało ok 400 statków z różnych krajów. Dawniej można tam było zakupić pierniki toruńskie, kaszubską ceramikę, czeskie szkło, wschodnie futra i dywany, angielskie sukno, cygańskie garnki, gdańską wódkę bursztyn. Oprócz kupców zbierali się tam także liczni cyrkowcy, kuglarze, akrobaci i zespoły teatralne.
Chciałabym sama przeżyć taki jarmark jaki był kiedyś. Odczuć ten klimat, prawdziwego średniowiecznego jarmarku. Musiał być piękny.


Jarmark św. Dominika stał się ważnym świętem, na które przybywała szlachta, a nawet sam król. Dla gdańszczan najbardziej pamiętny był Jarmark z 1310 roku, kiedy to korzystając z nieobecności w mieście króla Władysława Łokietka, Krzyżacy po raz pierwszy złupili miasto, mordując cześć kupców i ludności, przebywających na Jarmarku. Szkoda w szkołach nas o tym nie uczono, kiedy był temat krzyżaków. Ale zauważyłam, że dzisiaj w szkołach historie traktuje się strasznie powierzchownie i uczą czasem nas kompletnych bzdur. 
Jarmark Dominikański od wznowie po 1972 roku trwał 2 tygodnie. W 2004 podjęto decyzje o wydłużeniu imprezy do 3 tygodni. Od wielu już lat co roku bierze w niej udział ponad 1000 handlowców, artystów, rzemieślników i kolekcjonerów, a odwiedza ją codziennie ok 70 tys osób, w weekendy nawet dwa razy więcej. Jak podają organizatorzy, w czasie każdego Jarmarku przez ulice Starego Miasta przewija się w sumie ok 5 mln odwiedzających. Formuła obecnego Jarmarku nawiązuje do jego średniowiecznej tradycji, czyli handlowania i dobrej zabawy (na pewno, jeśli nie będzie się liczyć tego chińskiego bublu jaki teraz jest tam sprzedawany). Na targu jest cała ulica stoisk gastronomicznych z zimnym piwem, rusztami, grillami z pieczonymi kiełbaskami, ziemniakami i szaszłykami. Na miejscu pracuje wędzarnia, można także posilić się świeżymi, smażonymi rybami, nieodłącznie związanym z nadmorskim charakterem Gdańska. Turyści z zagranicy maja również okazję pokosztować tradycyjnych polskich dań takich jak pierogi, bigos, czy wiejski chleb ze smalcem i ogórkiem kiszonym.



Podobnie jak przed wojną, działa wesołe miasteczko, które W Gdańsku było wielką atrakcją. W 1938 roku zyskało ono dodatkową sławę, kiedy z cyrkowej menażerii uciekł dwumetrowy krokodyl i wskoczył do Motławy. Upłynęło sporo czasu zanim udało się go odłowić, a wydarzenie to wzbudzało powszechną sensację. Od tego czasu wesołe miasteczko zmieniło swój charakter - nie ma w nim już beczki śmiechu i nie przecina się kobiet piłą, jednak nadal pozostaje ono dużą atrakcją dla najmłodszych uczestników Jarmarku. 

Rokrocznie zwiększa się liczba stoisk ( i chińskiego towaru), wśród których są kramy numizmatyków, filatelistów, rękodzieł np. haftu kaszubskiego, a także kramy sukiennicze i galanteryjne. Na wielu stoiskach dostępne są antyki, popularny jest także "pchli targ" Wśród oferowanych towarów znalazły się tu także obrazy Kossaka, Witkacego i innych znanych malarzy (szkoda, że tego nie zauważyłam). Kolekcjonerzy i sprzedawcy przyjeżdżają tu nie tylko z odległych zakątków Polski, ale i z innych krajów takich jak Litwa, Łotwa, Niemcy, Austria, Szwecja, Izrael czy Uzbekistan. Sprzedają oni rękodzieła i pamiątki charakterystyczne dla swojego kraju.

Z owego Jarmarku jednak nic nie kupiłam, choć wiele rzeczy mi się tam podobało. Ale kiedy tak sobie spacerowała miedzy straganami, od jednej ulicy do drugiej, to rzucił mi się w oczy jeden sklepik w małej uliczce. Nie daleko od Neptuna. Uliczka nazywa się Lektykarska. W sklepie sprzedawane są wyroby rękodzielnicze, głównie szalików. No i przy samych drzwiach rzucił mi się w oczy piękne szalik w kolorze butelkowej zieleni, w dodatku we wzory w kształcie listków. No jak się patrzy, to aż czuć celtycki klimat. Co prawda obejrzałam tez inne szale i po przymierzałam. Ale jednak z tym pierwszym to była miłość od "pierwszego wejrzenia". Musiałam go mieć. I chyba zdaje się za każdym razem jak będę odwiedzać Gdańsk to będę zaglądać do tego sklepu. Po prostu ubóstwiam szaliki. 


Natomiast 4 lata temu na samym jarmarku kupiłam dwie o to nausznice.


A będąc w Szymbarku znalazłam krzyż celtycki :)

!Uwaga!

Jeśli nie masz zamiaru pozostawić po sobie sensownego komentarza to daruj sobie spamy. Zapewniam cie, że go zignoruję lub skasuje.

Szukaj na tym blogu