m

profilki
profilki
profilki
profilki

środa, 12 sierpnia 2015

Drakkarem na Wolin



Przeklinam matkę naturę za te upały, która naprawdę okropnie źle znoszę. Na tyle gorączka daje mi się we znaki, że o tyle nie potrafię funkcjonować normalnie. Przez ostatnie noce żyję niczym wampir. Nocą spać nie mogę, ale i w dzień też nie. Co w efekcie mój mózg swym zmęczeniem daje osobie znać. Bo napis„11th September” odczytałam jako 11 sierpnia, a nie jako 11 września. Byłam rozczarowana tym faktem, bo okazało się że muszę czekać jeszcze miesiąc czasu na wydanie nowego albumu zespołu Leaves’ Eyes. Niestety to są uroki lata, która negatywnie oddziałują na żywe organizmy, zwłaszcza kiedy temperatura przekracza 30°.
Lato ma jednak drugą stronę medalu i to tą pozytywną. Mam na myśli wszelakiego rodzaju rozrywki organizowane na czas wakacji (a także i tuż przed ) jakimi są koncerty, festiwale czy tematyczne targi.  Zatem w tym letnim okresie jest szczególny dzień, dokładnie w tym roku to 31 lipca. Bo owego dnia odbył się „Festiwal Słowian i Wikingów” jak co roku zresztą na początku sierpnia. Niby największy festiwal na świecie. A jednak sąsiadka Ela z naprzeciwka nie ma żadnego pojęcia o owym festiwalu, ani stara koleżanka z ławki z czasów szkolnych. Popularny jest, ale tylko dla tych, którzy siedzą w temacie, dość głęboko.

żrodło F

Pierwszy festiwal odbył się 2 lipca 1993 roku. Jego organizatorami jak i zarówno sponsorami byli „wikingowie” z Danii pod pieczą zmarłego już prof. Geoffrey’a Bibby. Pomysł na stworzenie tak specyficznego festiwalu zaczerpnięto z islandzkiej Sagi o Jomswikingach (pochodzącej z XIII w.), która opisuje dzieje bractwa Jomswikingów. Owe bractwo zamieszkiwało w X w. w w warowym grodzie Jomsborgu na wyspie Wolin. Podobno jego założycielem był Duński król zwany  Harald Sinozęby (prawdopodobnie jego przydomek wywodzi od zgniłego zęba, który został uszkodzony podczas jednej z potyczek).
W tym roku odbył XXI Festiwal Słowian i Wikingów pt. „Piękne i Waleczne” . Jego popularność mówi sama za siebie, bo na te trzy dni zjeżdżają się ludzi z całego świata. Głównie ze Skandynawii, Anglii, Niemiec, Francji, Czech i Słowacji itd. To był dla mnie długo wyczekiwany dzień, w którym miałam okazje po raz pierwszy zobaczyć na własne oczy Festiwal Słowian i Wikingów. Pierwsze co przychodzi na myśl gdy przekroczy się próg bramy, że jest to żywa lekcja historii. Na początku zdziwił mnie fakt, że owi organizatorzy zamiast być w wiosce i zabawiać klientów to sobie chadzają po ulicy. „To co? Nie ma tam żadnego „wikinga” czy „Słowianina”, który oprowadzi wycieczkę po swojej wiosce?”. A nie! Okazało się, że owi, „uczestnicy”, których widziałam na ulicy to byli zwyczajni ludzie. Po prostu poprzebierali się w stroje na miarę tamtych czasów. Nieźle się dałam nabrać.




Zawartość festiwalu jest równie bogata jak i tłumna. Bo poruszać się po nim jest ciężko, a w efekcie i męcząca zwłaszcza przy upale. Za co cała reszta…. eh chyba nie znajdę tu odpowiedniego epitetu. Było tam dużo interesujących atrakcji. Dla dorosłych, jaki i dla dzieci. Odbywają się tam pokazy sił słowiańskich i wikińskich okrętów czyli długie łodzie Wikingów vs. Krótkie łodzie Słowian. Niestety nie miałam okazji obserwować tego z wioski, tylko po drugiej stronie jeziora, aby się posilić (na terenie festiwalu były zbyt długie kolejki). O ile dobrze się przyglądałam to wyścig wygrali wikingowie.  Miałam okazje zobaczyć również grę sportową, jeżeli dobrze wywnioskowałam z obserwacji. Owa przypominała mi hokeja ziemnego. Mieli długie kije i jakąś piłke/kule czy jak to się tam nazywa. Wolałam jednak obserwować obok potyczkę małych wojowników, którzy „tłukli” się o swoją koleżankę. Tak mi się wydaje. Były zorganizowane też potyczki dla dorosłych, ale również dla małych wojowników. Bez turnieju łuczniczego też się nie obyło. Było również wspólne recytowanie fragmentów Eddy poetyckiej. Spore grono ludzi chętnie przysiadło sobie na ziemi, aby posłuchać sobie średniowiecznej muzyki m.in. wykonywanej przez szwedzki zespół zwany „Birka”. Mam nadzieje, że kiedyś zagości zespół prosto z Norwegii a dokładnie z miejscowości Bergen pod nazwą „Wardruna” (o nich jeszcze kiedyś napiszę).  


żrodło F
Jednak największe tłumy zbierało najpopularniejsze wydarzenie w całej wiosce to „Bitwa Słowian i Wikingów” , która odbywała się codziennie na czas festiwalu o godzinie 16:00. Walczyli mieczem, włócznią oraz toporem, osłaniając się tarczami. Oczywiście zadbali o bezpieczeństwo, ponieważ wypadki się zdarzają. Dlatego w gotowości stał tam ambulans oraz kilku ratowników.  Niestety, ale niektórych tam na polu bitwy ponosiła energia i w ostateczności rozdzielali ich i ostrzegali panowie z długimi kijami, którzy jakby trzymali piecze nad bitwą. Aby wszystko mieć pod kontrolą. System zawiódł, bo komuś ( chyba nie jednemu) stało się lekkie kuku. I nie dziwie się. Bo garstka ludzi, która to kontroluje nie jest w stanie zapanować nad 400-stoma osobnikami jednocześnie, których ponosi i przekraczają granice. Bardzo zdumiewał mnie fakt podczas bitwy, która wydarzył się 1 sierpnia. Tego dnia większość wojowników założyła opaski powstańcze. A o godzinie 17:00 nastała minuta ciszy, oraz rozbrzmiewał sygnał alarmowy z ambulansu. Niektórzy zapalili race. Jak widać nie tylko w Warszawie obchodzi się Narodowy Dzień Pamięci Powstania Warszawskiego.


Festiwal nie tylko zapewnia turystom rozrywkę organizując wyżej wymienione zabawy, ale również usługi konsumpcyjne.  To znaczy, że kupić tam można wszelkiego rodzaju piękne stroje. Kolorowe lub nie. Te pierwsze są droższe od tych drugich. Broń też kupić można, głównie miecze, topory oraz łuki ze strzałami. Ręcznie kute, dokładnie jak kiedyś to robili nasi przodkowie. I garnki też nabyć można. Jednak największe zainteresowanie miała biżuteria zwykle z brązu lub srebra. Ręczna robota, a niemalże idealnie odwzorowana na miarę tamtego okresu. Po prostu kopia oryginałów i zapewne wiernie odwzorowana. Nie ma co, bo ludzie którzy zajmują się owym rzemiosłem nie kończyli żadnych szkół czy kursów gdzie można nauczyć się technik tworzenia tak pięknych rzeczy, tylko są samoukami. Co tym bardziej zasługują na brawa. 
Szkoda, że tyle tłumów co przy stoiska z biżuterią nie było równie tyle co przy stoisku z książkami. Uważam, że było tam całkiem sporo egzemplarzy. Niestety nie starczyło mi kasy. Bo wcześniej wydałam na dwa zawieszki. Jeden to młot Thora, druga to zawieszka w kształcie runy Algiz. Kupiłam też szal z kaszmiru. Ale myślę, że nie jeden i nie ostatni raz odwiedzę Wolin, a to za sprawą uroku i klimatu tegoż festiwalu. Nie pozostaje mi nic innego jak tylko polecić wam, abyście w przyszłym roku odwiedzili wyspę na samym północnym-zachodzie. 

żródło https://www.facebook.com/pages/Centrum-S%C5%82owian-i-Wiking%C3%B3w-Wolin-Jomsborg-Vineta/245778572122704


A tutaj przedstawiam wam owe pamiątki, których wspomniałam wyżej. Młot Thora zwany inaczej Mjonlir noszony przez Wikingów w postraci amuletu, mającego charakter ochronny, oraz pełniącą tą samą rolę Runa Algiz. 






Tutaj macie link strony jednego z artystów rzemieślników, który sprzedaję takie cuda przez internet. 

PS.:Z góry przepraszam, że nie użyłam swoich zdjęć, ale już je umieściłam na innym koncie gdzie widnieje moje prawdziwe imię i na nazwisko. A chce aby blog pozostał jak na razie anonimowy. 






5 komentarzy:

  1. Chyba jestem nieco niedoinformowana w sprawach festiwali, bo nie słyszałam o takim festiwalu, a chyba powinnam, skoro to największy festiwal na świecie. Swoją drogą, podoba mi się temat, może być na prawdę ciekawy. Ładne zawieszki, aż zajrzę na tą stronę. W sumie fajnie by było wziąć w czymś takim udział, choć z drugiej strony z południowo-wschodniej części Polski,czyli stamtąd gdzie mieszkam, jest trochę daleko na północy zachód. Cały dzień jechania...

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście ja też nic o nim nie wiem... moje rozgarnięcie woła czasami o pomstę do piekła. No mniejsza.
    Opisany przez ciebie festiwal wygląda całkiem zachęcająco - klimat, owa "bitwa" oraz oczywiście pewien urok klifów na wyspie Wolin - dla nich samych chętnie bym odwiedził to miejsce.
    A wiesz, wpadnę tam chętnie za rok, o ile pieniądze będą się zgadzały nieco bardziej niż teraz. Niemniej postaram się, bo widać warto. A przynajmniej teraz tak się wydaje.

    OdpowiedzUsuń
  3. Osz... bardzo dużo słyszałam o tym festiwalu z opowieści. Bo właśnie mój przyszły szwagier z jednym z moich przyjaciół tam jeżdżą i mega fascynują się kultem Wikingów, czy też dawnymi wierzeniami. Sam bawi się w rzemieślnictwo i tworzy naprawdę niezłe cudeńka, począwszy od mieczy i łuków, a zakończywszy na zawieszkach, czy bransoletkach. Generalnie, mimo, że znam to tylko z opowieści, to jednak wydaje mi się to być naprawdę świetnym przedsięwzięciem. I któż to wie - może kiedyś sama odwiedzę to miejsce.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ach, zawsze w sumie chciałam tam pojechać... no i już kolejny plan na przyszłe wakacje ;]
    A w tej bitwie to broń rzeczywiście prawdziwa? Wiesz, naostrzone miecze itd.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, prawdziwa ;) A czy naostrzona to nie wiem. Nawet można taką kupić na owym festiwalu. Z tego co pamiętam to np. topór kosztował chyba ok. 400 zł.

      Usuń

!Uwaga!

Jeśli nie masz zamiaru pozostawić po sobie sensownego komentarza to daruj sobie spamy. Zapewniam cie, że go zignoruję lub skasuje.

Szukaj na tym blogu